poniedziałek, 14 listopada 2016

Drugi przystanek Bangkok.

 Po długim locie ukraińskim samolotem (nie polecam), dotarliśmy do Bangkoku. Szok kulturowy, pierwszy raz w Azji, pierwszy raz w Tajlandii, generalnie wszystko pierwszy raz.

Jedyne zdjęcie jakie mam z Bangkoku to to właśnie. Prawilny Polak na wakacjach, jest czapka wpier..., kołczan prawilności, słowiański przykuc, dobry samochód w tle i sandały. Spoko, Damian ma więcej zdjęć mnie, bardziej normalnych, kiedyś je odzyskam.

Do pierwszych atrakcji płynęliśmy statkiem, po rzece Menam.

Na miejscu świątynie, różne, różniste, nic specjalnego ale zdjęcia porobić trzeba.

W Bangkoku najbardziej podobały mi się miejsca w jakich jedliśmy. Jedzenie było super pyszne i super tanie. Tajowie super mili i uśmiechnięci. Tajki bardzo ładne (mam nadzieje, że te co mi się podobały były 100% kobietami). Do fajnych rzeczy zaliczał się też transport tuk tukiem.

Odwiedziliśmy też leżącego Buddę, tego o:

Który leżał w świątyni takiej o:


Pomodliliśmy się trochę, razem z tutejszymi mnichami w ich świątyni o szczęście w dalszej podróży. Co ciekawe Ci faceci ubrani w pomarańczowe płachty, mają specjalne przywileje w Tajlandii, pierwszeństwo w metrze autobusie/metrze, specjalne ławki tylko dla nich na dworcu i nie wiadomo co jeszcze. Ogólnie kozaki, wszyscy ich tam szanują.

Do Bangkoku mam po co wracać, bo po pierwsze nie byłem na tajskim masażu, po drugie nie skorzystałem z usług oferowanych na Soi Cowboy. Ogólnie mało integrowałem się ze ślicznymi Tajkami.Do samej Tajlandii na pewno wrócę w nie dalekiej przyszłości.

A z Bangkoku do Kuala Lumpur leciałem prywatnym samolotem tak o:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz